Jorge Amado
Rok studiów : III Wiek : 30 Skąd : Hiszpania, Soria Czystość krwi : 75% Inne : Starosta Ansuz, jasnowidzenie Liczba postów : 140 Penary : 191
| Temat: Jasnowidzenie Nie 30 Lis - 12:56 | |
| Zimny jesienny wiatr powoli wpływał przez otwarte okna sypialni chłopców pierwszego roku w Beauxbatons. Wnosił do pomieszczenia zapach jesieni, ostatnich kwiatów róż w ogrodach zamkowych. Swym szmerem delikatnie budził do życia, powodował drobinki ekscytacji na delikatnych twarzach każdego śpiącego. Wśród nich leżał i on – rumiany od ciepła pościeli blondyn o delikatnym uśmiechu szczęśliwego snu i sile pokonywania przeciwności kolejnych dni. Dwunastoletni chłopczyk niczym nie wyróżniał się od swoich rówieśników. Tak samo jak oni obudził się z pierwszymi promieniami słońca, by rozpocząć kolejny szkolny dzień. Nieco leniwie zajrzał do kufra, wyjmują pierwsze rzeczy, które stanęły na drodze jego drobnych dłoni. Tak flegmatycznie zaczętemu dniowi nie mogło towarzyszyć nic dobrego. Po porannej higienie musiał kłusem pędzić na pierwsze zajęcia. Włosy straciły swoje wcześniejsze ułożenie, a twarz nabrała kolorów zmęczenia, tak bardzo sprzecznych z delikatną szarością zaspałego nieba za oknem. Z lekką zadyszką wszedł do sali znajdującej się na szczycie wierzy. Białe ściany i obraz w srebrnych oprawach delikatnie przechodziły w jaśniejący błękit nieba, przez co każdy z uczniów mógł poczuć się jak gdyby stał na chmurze, a jego lekcje obserwował sam Appollo. W tym rozmywającej się sali nie brakowało nauczyciela, niewysokiego bruneta z obrzeży Portugalii, jak gdyby czerpiącego swoje uduchowienie z gęstej kręconej czupryny. Jorge widział w nim przewodnika, zdolnego poprowadzić go za rękę w najmroczniejsze zakątki sztuki. Lekko uśmiechnięty wszedł więc do sali. Ukłonił się nisko, przepraszając przez zęby za spóźnienie, po czym sarnim susem znalazł się obok swojej muzy. Blondwłosa dziewczyna zdawała mu się być nimfą mogącą owinąć wokół palca każdy centymetr jego młodzieńczej duszy. Nie wyobrazicie sobie więc jak bardzo był szczęśliwy, gdy poznał dzisiejszy temat szkiców – portrety. Miłym zaskoczeniem rysowali osoby po swojej prawej stronę, co dla niego oznaczało możliwość patrzenia się w pięknej oblicze dziewczyny przez kolejne parę godzin. Podekscytowany, z lekko drżącymi dłońmi zabrał się za delikatne pociągnięcia ołówkiem po nierównym płótnie. Kolejne kreski niosły ze sobą nieograniczoną radość. Cienkie linie, punkty i łuki niespodziewanie wirowały mu przed oczyma, skazując drogę ręki. Czas jakby stanął w miejscu, osoby rozpłynęły się w cichości białych ścian. W lichej świadomości został tylko on, płótno i ta niesamowita niewiasta, od czas do czasu zerkająca w jego stronę z czymś nieopisywalnym w oczach. Nie zdążył zamrugać, a czas na tworzenie prac minął. Z tej głuchej atmosfery wyłoniła się świadomość, której nie sposób było zatrzymać. Zdziwienie, strach i szok kłębiły się w niej niczym warzywa w babcinej zupie. Nie wierzył własnym oczom, dłoniom, choć jeszcze sekundy temu dałby się wrzucić w ogień Tartaru za sekundę więcej ich natchnienia. Skołowany, czekał na zebranie prac jak na wyrok. Inni jak zawsze mało zadowoleni ze swoich dzieł, przechadzali się po sali obserwując równie niedopracowane szkice rówieśników. Tłumek gapiów zebrał się przy płótnie Jorge, szepcząc z ucha do ucha tajemniczo. Dopiero Portugalczyk swoim krytycznym wzrokiem pojął czym jest ten obraz. Kawałek materiału z delikatnie naszkicowaną dziewczyną. Okaleczoną kreską pozbawioną wdzięku w ciemnografitowych plamach. Z podszarzałym okiem i równie zniekształconymi wargami. Stworzone kreską nierówną, przerażająca, szaloną. Uduchowieniem nieczystym, skłonnym w każdej chwili powrócić. Usidłać kolejnego ucznia, pochłonąć do szpiku kości ostatnie namiastki talentu w młodych ludziach. Nie myśląc dłużej, nauczyciel szybkim ruchem zabrał zadziwiające płótno. Jorge nie wiedząc co czynić, milczał beznamiętnie. Patrzył na dziewczynę, która najwyraźniej nie tego się po nim spodziewała, tak samo jak on. Opuścił salę, nie zważając na uczniów, którzy już wśród siebie zasiali ziarno zgorszenia. Do końca dnia przyszło mu czekać na wyrok. Opinię nauczyciela, równie zmieszanego abstrakcyjną interpretacją polecenia. Pochłonięty w przemyśleniach pracę wrzucił do kosza, nie chcąc wzbudzać kolejnych kontrowersji wśród nauczycieli. Jeszcze by brakowało by z powodu dziecięcego rysunku sprawiać przykrość. Kolejnego dnia wszystko wróciło do normy. Fakt, że uczniowie dalej pomiędzy sobą szeptali nie napawał Jorge radością. Blond piękność od poranka zniknęła z jego pola widzenia, jakby rozpłynęła się w równie delikatnym zamku co ona. Już przy śniadaniu dało się wyczuć dziwne napięcie, będące powodem późniejszy problemów chłopaka. Tego dnia na szczęście nie było już zajęć plastycznych. Dzień rozpoczynali zajęciami sportowymi, jednymi z najbardziej lubianych wśród chłopców. Nic więc dziwnego, że w szatni temat rysunku ucichł, wyparty tak ważnymi wieściami jak nowe wydanie kart gwiazd quiddicha czy rywalizacja drużyny męskiej i żeńskiej na szkolnych boiskach, która niedługo miała się odbyć. Wszystko wracało do normy, w czasie gdy Amado starannie zawiązywał sznurówki lekko przetartych sportowych butów. Tak przygotowani i odprężeni, weszli na boisko. Dziewczyny, jak zawsze pierwsze gotowe do zajęć już rozpoczęły rozgrzewkę. Podawały sobie kafel z rąk do rąk, a wśród nich była również blond zguba. „Tym razem wszystko będzie w porządku” - mówił sobie, gdy wsiadał na jedną z mioteł wypożyczoną ze szkolnego składzika. Zimne powietrze z impetem drażniące delikatną twarz chłopca, szybko zawróciło mu w głowie. W najlepszym humorze odbijał tłuczek trochę zbyt ciężkim kijem. Za każdym uderzeniem obracał się znacząco na miotle, tracąc ze wzroku każdego, nawet nią. Jeden z tych właśnie momentów zalicza do najgorszych. Piłka niefortunnie odbita trafiła wprost w dziewczynę. Jej wątłe ciało nie wytrzymało niespodziewanego uderzenia skórzanej piłki. Mięśnie rozluźniły się, a delikatne nogi przestały obejmować miotłę. Przez moment frunęła, niczym anioł którym dla niego była. Skołowany, widział w niej anioła delikatnie schodzącego na ziemię, by zostać już tam na zawsze. Zbladł, dopiero gdy uderzenie jej kruchego ciała o podłogę wywołało większe zamieszanie niż atak terrorystów na World Trade Center. Leżała, w niewielkiej kałuży krwi z bladą i obryzganą paskudną wydzieliną twarzą. Jej delikatne oko okrążyła fioloteowoczerwona smużka bólu. Zdawała się jak z obrazka. Tego wczorajszego, strasznego, nierealnego. Widząc ją taką niewyraźnie z miotły, szybko zszedł na ziemię by pobiec po pielęgniarkę. Wiedział dokładnie co powiedzieć, znał wygląd każdego obrażenia, choć ani sekundy nie oglądał ich dokładnie. Tak zaczął się jego koszmar. Życie w świecie pełnym strachu o ziszczenie się kolejnej rysunkowej wizji. Życie, które trwa do dziś. Szlifowane w zaciszu notesu, za każdym razem tak samo przerażające. Przypominające tamten dzień. Wcześniej kontrolowane przez szkołę w Beauxbatons, dziś porzucone amokowi zapomnienia. Nałogowi pogłębiającemu wizję, ale też niszczącemu samego widzącego przyszłość. To jego cena, którą płaci za widzenie czegoś, o co teraz nie dba.
Ostatnio zmieniony przez Jorge Amado dnia Nie 30 Lis - 16:24, w całości zmieniany 1 raz |
|
Zoey C. Coccia
Rok studiów : III Wiek : 30 Skąd : Peru Czystość krwi : 60% Partner : - Orientacja : Hetero Zajęcie : starostowanie Liczba postów : 341 Penary : 455
| Temat: Re: Jasnowidzenie Nie 30 Lis - 13:10 | |
| Akceptuję podanie. Sposób prezentowania wizji jest oryginalny i wart uwagi! Powodzenia |
|
Che Roslavets
Rok studiów : III Wiek : 30 Skąd : Buenos Aires Czystość krwi : 100% Partner : dzida Orientacja : Hetero Zajęcie : zajmuję się hipogryfami Inne : starosta Uruz, zawodnik Czarnych Chimer Liczba postów : 367 Penary : 155
| Temat: Re: Jasnowidzenie Nie 30 Lis - 13:17 | |
| Jest sporo błędów...
zapach jesienni, -> jesieni Blond włosa dziewczyna zdawała mu się być nimfom -> blondwłosa, nimfą w ogień Tartatu -> Tartaru, jak mniemam? delikatnie naszkicowaną dziewczyna -> dziewczyną nie tego się po nim spodziewała, Tak samo jak on. -> albo kropka i wielka litera, albo przecinek i mała xd Opuścił sale -> salę na szkolnych boiska -> szkolnym boisku, szkolnych boiskach? szybko zszedł na ziemie -> ziemię choć oni sekundy -> ani sekundy
Ogółem podoba mi się zamysł, fajny pomysł. Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić to to, że jest mało odczuć i przemyśleń głównego bohatera. Brakuje mi w sumie też jakiejś wzmianki o tym, jak radzi sobie z darem, głównie w Paracas, bo w końcu tutaj teraz jest. |
|
Che Roslavets
Rok studiów : III Wiek : 30 Skąd : Buenos Aires Czystość krwi : 100% Partner : dzida Orientacja : Hetero Zajęcie : zajmuję się hipogryfami Inne : starosta Uruz, zawodnik Czarnych Chimer Liczba postów : 367 Penary : 155
| Temat: Re: Jasnowidzenie Nie 30 Lis - 16:29 | |
| Okej, wszystko poprawione i wyjaśnione, dlatego przyznaję genetykę! |
|