Che Roslavets
Rok studiów : III Wiek : 30 Skąd : Buenos Aires Czystość krwi : 100% Partner : dzida Orientacja : Hetero Zajęcie : zajmuję się hipogryfami Inne : starosta Uruz, zawodnik Czarnych Chimer Liczba postów : 367 Penary : 155
| Temat: Chimo Roslavets Wto 11 Lis - 0:43 | |
| Chimo „Che” Roslavets
Data i miejsce urodzenia: 02.02.1994, Buenos Aires, Argentyna Miejsce zamieszkania: Buenos Aires, Argentyna Czystość krwi: 100% Kampus: Uruz Kierunek studiów: Opieka Nad Magicznymi Stworzeniami Rok studiów: III Ukonczona szkola: Feitiçaria | Wzrost: 189cm Typ sylwetki: szczupła, umięśniona Kolor oczu: niebieski Kolor wlosow: jasny Znaki szczegolne: piegi, krzywe zęby, kolczyki w uszach, tatuaże Wizerunek: Yuri Pleskun |
Biografia... Protoplasta rodu Roslavets nie był zamożnym człowiekiem. W zasadzie to był bardzo ubogi, ponieważ jego rodzina straciła wszelakie dobra w wyniku magicznych wojen. Miał jednak pewien talent – nikt tak wspaniale nie grał na fortepianie jak właśnie Aleksei. Na początku grywał na przyjęciach bogatych czarodziei z przeciwnego obozu. Tam zaś został zauważony przez pewnego mecenasa sztuki i tak właśnie rozpoczęła się jego wielka kariera i gromadzenie wpływów. Nazwisko Roslavets znów zdobyło rozgłos na Ukrainie. Dlaczego o tym piszę? Aby wyjaśnić fenomen przekazywania z pokolenia na pokolenie genu odpowiadającego za muzyczny talent. Każdy mężczyzna z rodu Roslavets kończył jako znamienity kompozytor lokalnej muzyki. W tym również Nikolai, a potem również jego syn, Pavlo. Pavlo, dumny uczeń Hogwartu domu Ravenclaw, poznał w szkole równie ambitną co on Oksanę, uczennicę Salazara Slytherina. Była piękna, choć nie posiadała w sobie genu wili. Zresztą nie potrzebowała – świetnie grała na skrzypcach i to właśnie tym głównie zdobyła serce Roslavetsa. Ich życie nie było zaskakujące – ukończyli Hogwart ze stypendium z działalności artystycznej, a następnie wyjechali do Australii, by szkolić się w renomowanej placówce wyższej Alice Springs. Pomimo tego, że niewątpliwie mieli talent, a ich duet łapał słuchaczy za serca, to nie przeszli kwalifikacji pod koniec sesji. Zdeprymowany porażką Pavlo ubzdurał sobie, że to kwestia niezrozumienia ukraińskiej kultury oraz muzyki w innych szerokościach geograficznych. Za pierwszy punkt do „nawracania” obrał Amerykę Południową, a konkretnie Argentynę. Oksana pojechała wraz z nim, choć od początku była przeciwna temu pomysłowi. Jednakże ku jej zaskoczeniu było to strzałem w dziesiątkę. Stolica tanga przyjęła ich z otwartymi ramionami. Szybko także zyskiwali na popularności, a klasyczna muzyka ukraińska stała się przebojem. Nie minęło wiele czasu, jak ta dwójka się pobrała i wykupiła apartament w Buenos Aires. W zasadzie żyło im się zwyczajnie, a przynajmniej do momentu, kiedy Oksana miała wypadek, który zrujnował jej karierę. Chodzi oczywiście o uszkodzenie nerwu w prawej ręce. Załamana kobieta musiała porzucić rolę skrzypaczki i zupełnie tego nie chcąc oddała się w ręce macierzyństwa, do którego nakłaniał ją Pavlo, niedelikatnie zresztą (a co masz teraz lepszego do roboty?). Nie trzeba było długo czekać, aż ta dumna kobieta w pewnym momencie wybuchnie. Ale to nie o tym, nie teraz. Na świat przyszło trzech synów Roslavets i każdy z nich urodził się w magicznym szpitalu w Buenos Aires. Nie żyli oni raczej w szczególnej zgodzie między sobą, dlatego często dochodziło w domu do bójek. Jednak ojca to nie obchodziło, bo zazwyczaj pracował, a matka… matka odchodziła od zmysłów, próbując uspokoić nadpobudliwą gromadkę. Szukałem substytutu rodzeństwa poza murami apartamentu, w którym przyszło nam żyć. Niczego nam nie brakowało, bo pieniędzy było pod dostatkiem, zaś wszystkim innym zajmowały się skrzaty. Nie byłem jednak żadnym pupilkiem – środkowy z rodzeństwa, w dodatku pierwszy, który nie miał za grosz talentu muzycznego. Pobierałem nauki gry na fortepianie, ale byłem… przeciętny. Potrafiłem coś zagrać z nut i tyle. Nie było w tym polotu, finezji czy kreatywności. Urodziłem się z defektem w tym kierunku. Za to wsiąkało we mnie jak gąbka narzekanie matki na dosłownie wszystko. Najczęściej wyżywała się na mugolach, czarnych czy pedałach, którzy sprzedawali w pobliskim sklepie i nie umieli liczyć. Według niej. Starszego brata prawie nigdy nie było, młodszy jeszcze nie rozumiał o co chodzi w tym całym syfie. W tym, jak Oksana zaczęła rozpierdalać mieszkanie, jak obrywałem w mordę za każdą niedoprawioną rzecz. Życie wydawało się chujowe dla mnie jako dziecka, które nie mogąc spełnić pragnień rodziców uciekało w sport, który wtedy był moim jedynym zainteresowaniem. Był taki jeden dzieciak z magicznej rodziny. Mieszkał w willi obok, często widywałem go na bankietach, na których obowiązkowo musieliśmy być jako wzorowa, czystokrwista rodzina. Wtopiliśmy się w tłum, byliśmy Argentyńczykami, choć z Europy. A ten chłopak? Miał niesamowicie jasne oczy i jasne włosy. Potem matka mi wyjaśniła, że jest półwilem i jego rodzice także. Rzeczywiście, jego stara była zdecydowanie piękniejsza od mojej. Tak mi się zdawało. Potem sobie uświadomiłem, że byłem pod jej urokiem. W każdym razie – zaprzyjaźniliśmy się w końcu. Razem pojechaliśmy do Feitiçarii. Tam nas rozdzielili, bo musiał iść na profil z genetykami, a ja… ja poszedłem na sport. Wydawało mi się to właściwym wyjściem, ale co 11-latek mógł wiedzieć o życiu? Zaledwie po roku zmieniłem front na magiczne stworzenia. Kiedy byłem w tej szkole, a dookoła były lasy pełne zwierząt, zakochałem się w tej dzikości natury. Zaskoczeniu i nieprzewidywalności. Nigdy nie wiedziałem, co mnie spotka, kiedy wymykałem się w nocy na samotne „polowania”. Wtedy byłem małym knypkiem i głównie obserwowałem nocne życie tych istot, ale ogółem szybko nabrałem wprawy i pewności w tym, co robię. Błyszczałem z powodu znajomości zachowań tych stworzeń, wiedziałem potem już instynktownie, co powinienem zrobić, jak je ugłaskać. To chyba było moim darem, co nie zostało mi przekazane genetycznie. Starzy? Jak zwykle wkurwieni o to, że się marnuję, że dziczeję, że jestem gówno wart i za to nie wyżyję… Przyjaciel-wil był prawdziwą ostoją, choć rodzice byli uprzejmi dla tej rodziny tylko dlatego, że była bogata i czystokrwista. Wtedy nie lubiło się osób z dziwnymi przypadłościami i zdolnościami. Ja to miałem w dupie. Miałem w końcu kumpla, na którego mogłem liczyć i który szybko stał się dla mnie bratem. I nic się nie zmieniło przez te kilka lat nauki w tym samym miejscu. Nawet razem spędzaliśmy wakacje, choć oczywiście było mi to zabraniane. Fiut i pizda, dobrali się idealnie, mógłbym rzec. Aż dotrwaliśmy na koniec szkoły. Wtedy jednak okazało się, że… matka zdradza ojca z urokliwym pół-wilem z sąsiedztwa, tatą mojego najlepszego przyjaciela. Przez niego wzięli rozwód, a wszystko trafił szlag. Nagle mieliśmy naprawdę zostać rodzeństwem. To był jakiś kosmos. Oczywiście, że to ten mały chujek podburzał swojego ojca, aby omotał moją matkę. Co innego mogą robić pół-wile? Zajebywać cudze żony/mężów, chyba tylko wtedy czują się dowartościowane. Oksana hajtnęła się z tym człowiekiem, a nam przyszło wspólnie mieszkać. I tak narodziła się między nami nienawiść. On nie rozumiał o co mi chodzi, ja wiedziałem, że ten gnojek to zdrajca. Marzyło mi się życie w Paracas, gdzie mógłbym się kształcić pod wybranym przez siebie kierunkiem i patronatem. Miałem gdzieś to, czy moi bracia też się tu wybiorą i czy tamten zdrajca zamierza się w końcu odpierdolić czy wręcz przeciwnie. Wiedziałem tylko, że nienawidzę tej starej kurwy i ojca, który zamiast walczyć, jak ciota wrócił do Ukrainy, by dawać jakieś marne koncerty na tym swoim zasranym fortepianiku. Zaczęli mnie wkurwiać dosłownie wszyscy, bo zamiast iść po swoje, oszukiwali, mamili i brnęli w swe królicze nory. C H U J E. Na początku ciężko stwierdzić, abym był lubianym gościem. Mimo, iż perfekcyjnie mówiłem po hiszpańsku i miałem nawet hiszpańskie (konkretnie argentyńskie) imię, to jednak byłem zbyt biały. No i byłem pierwszoroczniakiem. Więcej znajdziesz w rubryczce ślubowanie, teraz przeskoczę nieco. Szacunek i starostę zdobyłem w zasadzie dopiero pod koniec drugiego roku, na jednym z polowań. To było w Océlotl, kiedy polowaliśmy tradycyjnie na eteotetla. Do tej pory nie wyróżniałem się jakoś szczególnie, ale tamtego dnia… po prostu poszło mi rewelacyjnie. Pobiłem rekord szkoły jeśli chodzi o szybkość w jego złapaniu. Co więcej, wróciłem ostatecznie z czterema zdobyczami. Niby nic, ale moje zaangażowanie się opłaciło. Mierzę jednak wyżej. Wyżej nie można? Co ty pierdolisz… Po drodze nawiązałem parę znajomości, ale wciąż uważam, że ludzie to kurwy i nie można im ufać. Umiem liczyć, więc liczę na siebie.
Charakter... - Cytat :
- a mnie to styka zrobisz jak chcesz
prosta logika czytasz i wiesz świat jest niedobry a więc ja też Od pieprzenia farmazonów są ludzie, którym brak odwagi do tego, aby wziąć sprawy w swoje ręce. Nie jestem pierdolonym tchórzem, który będzie się chował po kątach. Mam prostą filozofię życia, tak samo jak prosty jest mój mechanizm obronny. Nienawidzę połowy świata, drugiej połowy nie lubię. Mam dni, kiedy bym wszystkich przeżuł, strawił i wysrał, a mam dni, kiedy mam po prostu wyjebane. Nie znoszę konfidentów, marud, pedalskich chłystków, ciot, wszelakich dramaqueen, zasmarkanych wypierdków, którzy sądzą, że pozjadali wszystkie rozumy. Nie prezentuję się zgrabnie, pięknie i inteligentnie, ale to nie jest moim nadrzędnym celem. Nie aparycja, mądre słówka, których nie rozumie sam używający ich. Nie dla mnie gra pozorów, słodkie mordy i mamienie o każdej porze dnia i nocy. Każdy ma swoje sekrety, ale nie trzeba ich zaraz wyrzygiwać na podłogę przed pierwszym lepszym frajerem, który napatoczył się w mniejszym lub większym przypadku. Proste? Proste. - Cytat :
- Lepiej być pięknym zdrowym i mądrym
niż chorym głupim brzydkim jak noc dlatego jestem tutaj gdzie jestem a inni teraz są tam gdzie są Nie mam wybujałego ego. Nie uważam się za boga seksu, najpilniejszego studenta czy najlepszego starostę świata. Ale dobry jestem, co tu dużo mówić. Jestem czystokrwistym czarodziejem, nie jestem zaś skażony genetyką, pedalstwem, innym kolorem skóry czy też innymi odchyłami od normy. Bujam się pomiędzy wyznaczonymi ramami, choć umiem przekraczać granicę. Po prostu niektóre rzeczy są chujowe i należy się ich wystrzegać. Jestem nietolerancyjny? Ależ oczywiście, że tak! Nie lubię, kiedy ktoś obcy włazi na MOJE podwórko i się w nim rządzi. Dostaję cholery, kiedy ktoś bez pytania narusza coś, co ja stworzyłem bądź sobie przywłaszczyłem. Mam silny zmysł terytorialny, poczucie posiadania oraz zaborczość na najwyższym poziomie. Bywam gwałtowny i nieprzewidywalny, a czasem żyję po prostu w swoim świecie, robiąc to, co mam do zrobienia. Jestem słowny i kiedy mówię, że ci przypierdolę, to możesz być tego więcej niż pewny. Zazwyczaj oddaję także z nawiązką, taki jestem hojny. Antypatyczny gość ze mnie? Cóż, tak, być może. Nie certolę się, tylko przepycham łokciami. Dostaję to, czego chcę, albo walczę o to do końca. Jestem w gruncie rzeczy cierpliwy. Mogę na coś czekać latami, jeśli jest tego warte. - Cytat :
- co dalej - dusza myśli w duchu
już nalej - grają kiszki w brzuchu żeby zaćmione zobaczyć słońce pisze - najlepiej spożyć przed końcem Imprezy? Oczywiście. Nie jestem jednak na tyle głupi, aby balować na terenie Paracas. Bez przesady. Są dużo urokliwsze miejsca, gdzie można pójść w tango. Zapomnieć o tym całym syfie dookoła, ludziach, którzy są niewarci splunięcia, zdarzeniach, które przychodzą w najmniej odpowiednich momentach. Życie moi mili to ciągła zabawa, aby nie pójść na dno i nie rozbić głowy o mur. Jestem jeszcze młody, wiele przede mną do osiągnięcia, do trumny położę się w swoim czasie. Na pewno jednak nie teraz. Dlatego nie ograniczam się w niczym. Poświęcam się swoim pasjom, znajomym, chwilom zapomnienia. Tak to działa. Albo zależy ci na czymś za bardzo i tracisz zmysły, albo jak ja dryfujesz na powierzchni przyjemności, wiedząc, że nie zmarnowałeś na duperele ani chwili. Jeśli chcesz się umartwiać to nie ma sprawy, ale na mnie jeszcze nie przyszła kolej. - Cytat :
- nikt nie był jednak do końca szczery
i stąd następny tysiąc lat ery barany osły tchórze zające cieszą się bo dwa tysiące ja przecież także wstaję jak co dzień a rzeczy dzieją się mimochodem gdyby tak naprzód znać jaki finał to nikt by tańca nie rozpoczynał barany osły tchórze zające cieszą się bo dwa tysiące Gdybyś tylko wiedział, drogi podróżniku, gdzie czytasz te kolejne słowa wychodzące spod pióra Che… to przecież w gruncie rzeczy rozsądny chłopak, zagubiony gdzieś po drodze wpajanych w niego wartości, a rozłamem w społeczeństwie. W ludziach, którzy oszukali, ograbili z niewinności i zostawili ślad buta gdzieś na klatce piersiowej. Teraz to on zdobywa łupy, ograbia z godności, poluje na zwierzynę. Jest myśliwym. Konsekwentnym, wytrwałym i zdeterminowanym. Nie chce być ofiarą, a podobno najlepszą obroną jest atak. Udaje głupszego niż w rzeczywistości jest, bo ma taki kaprys, bo ludzie szukają kolejnego błazna, którym niewątpliwie jest. Śmieje się z tego, co sam reprezentuje, będąc skończonym hipokrytą. Ale za nim nie trafisz. Okręci się wokół własnej osi jeszcze z milion razy, wprawiając cię w zakłopotanie i dezorientację. Nie lubi zostawiać po sobie śladów poza mglistym wspomnieniem minionej chwili. Cały czas brnie do przodu, jakby to była najważniejsza misja – znaleźć się na końcu przed innymi. Ma duszę człowieka chwytającego los jak byka za rogi. To rywalizacja w najczystszej postaci. Ambicja, która już dawno przerosła jego zdolności. I na końcu zostaje niema frustracja tego, co mogło się osiągnąć, a zostało gdzieś na drugim brzegu…
Slubowanie... Ślubowanie. Pamiętam ten dzień. Niby miałem wyjebane, jak zawsze, ale w środku się trochę cykałem. Sam nie wiem dokładnie przed czym, ale to miało w sobie pewną moc. Przodków, bogów, magię – nazywaj to jak chcesz. Noc przydziału była mroczna i pełna niedopowiedzeń, ale to było w tym wszystkim fajne. Że mogłem się sprawdzić, choć doskonale wiedziałem, gdzie chcę przynależeć. W końcu odkryłem to w sobie jako 12-latek. Jasne, nigdy nie byłem uosobieniem cnót jakichkolwiek, ale nie o to chodziło w całej tej zabawie. Chciałem być po prostu członkiem czegoś, co może mnie wynieść na piedestał. Co może rozwijać mój przerost ambicji i sprawić, że będę lepszy. I będę do tego dążyć, nie poddając się w tej wędrówce. Dlatego robiłem to, co mi kazali – skakałem jak małpa, zwierzałem się na kolejnych rolkach pergaminu i myślałem nad ich debilnymi strategiami. Może to komuś rzeczywiście pomaga, ale dla mnie było stratą czasu. No, pomijając tych, których mogłem pokonać i mam tu oczywiście na myśli część sprawnościową. W końcu, odpowiedniego dnia, który miał być niesamowitym zwrotem akcji oraz miał we mnie strzelić piorun z powodu tych niesamowitych zmian, wybrałem. Wziąłem swoją runę, wiedząc, że nie mogłem dokonać lepszego wyboru. Z trudem wyczytano moje nazwisko, a kiedy wyjawiłem tą straszną prawdę o mojej przynależności, starosta nagle ogłuchł. Krzyknąłem więc URUZ, DZIWKO, wywołując śmiech wśród studentów i zdegustowanie wśród kadry. Ostatecznie ten drobny incydent poszedł w niepamięć (no, pomińmy jednak tych studentów) i mogłem złożyć słowa przysięgi, a potem podziwiać tatuaż uruz na swojej ręce. Zdaje się, że swym śmiałym wystąpieniem przełamałem pierwsze lody i współpraca z tymi ludźmi układała się pomyślnie, nawet jak na to, że pomimo obywatelstwa argentyńskiego byłem zwykłym białasem. Teraz jestem zwykłym białasem, starostą Uruz, a reszta może ssać pałkę.
Rodzina... • Pavlo Roslavets – czystokrwisty czarodziej, ukraiński kompozytor, ukończył Hogwart, dom Ravenclaw. Chwilę studiował na Alice Springs, ale nie przeszedł egzaminów końcowych. Związał się z Oksaną jeszcze w szkole i oboje zaczęli robić karierę w Argentynie. Wiecznie zapracowany i niezainteresowany ojczulek. W końcu wzięli rozwód z Oksaną, dlatego powrócił do Ukrainy. • Oksana XX (nazwisko po nowym mężu) – czystokrwista czarownica, ukraińska skrzypaczka, ukończyła Hogwart, dom Slytherin. Również próbowała swych sił w Alice Springs, a ostatecznie przeniosła się do Buenos Aires. Kompletnie się załamała po zakończeniu swej kariery z przyczyn losowych. Ma zaburzenia osobowości i znęcała się nad dziećmi. W końcu wdała się w romans z pół-wilem z sąsiedztwa, którego ostatecznie poślubiła. • X Roslavets – starszy brat. • Y Roslavets – młodszy brat. Ogólnie rodzeństwo Roslavets nie ma najlepszych relacji.
Interesujace fakty... • Homofob, ksenofob, mugolofob, cały jest FOB. Przynajmniej 75% magicznej krwi w żyłach, proszę. • Nigdy się do tego nie przyzna, ale uwielbia europejską zimę. Jeśli już odwiedza ojca, to właśnie w tym czasie. • Lubi zjeść, niekoniecznie dobrze, ale na pewno dużo. • Lubi się także napierdalać i to nieważne, czy za pomocą zaklęć, pięści czy krzeseł. Byleby bolało. • Oprócz magicznych stworzeń i polowań uwielbia sport i dlatego należy do jednej ze szkolnych drużyn. Lubi się udzielać i zawsze ma najwięcej do powiedzenia, choć rzadko kiedy coś mądrego. • Coraz poważniej myśli o tym, aby założyć stowarzyszenie do walki z osobami obdarzonymi genetykami. To w końcu zwyrodnienie i należy być tępione! • Ma mocną głowę. • Potrafi grać na fortepianie, ale nikomu się tym nie chwali, bo i gra jest przeciętna i on tego nienawidzi. • Ustanowił nowy rekord w łapaniu eteotetla. • Jest nieufny w stosunku do ludzi, nawet, jeśli na pozór wszystko wygląda “spoko”. • Szczerze nienawidzi eliksirów i do dziś próbuje na spotkaniach starostów zaapelować, aby wyrzucić ten denny przedmiot z listy obowiązkowych, ale póki co na darmo… • Dopiero niedawno wyprowadził się z domu. • Czasem jego dom zamienia się w przechowalnię znalezionych, bezpańskich zwierząt. Zazwyczaj jednak doprowadza je „do ładu”, a potem wypuszcza na wolność. • Nie lubi niezapowiedzianych gości, tak samo jak nie znosi bałaganu i przywłaszczania JEGO rzeczy. Nieważne, że sam robi dokładnie to samo. • Ogólnie to jest zajebisty, nie wiem co tu więcej pisać!
Zgody Czy wyrażasz zgodę na ingerencję Chupacabry (Mistrza Gry)? tak (dalszą część wypełniasz jeśli udzieliłeś pozytywnej odpowiedzi!) Czy wyrażasz zgodę na zabicie postaci? nie Czy wyrażasz zgodę na ciężkie ranienie postaci? tak Czy wyrażasz zgodę na lekkie zranienia postaci? tak Czy wyrażasz zgodę na udział w losowych event'ach, które wytypowują grupę graczy do danej akcji z MG? tak Czy wyrażasz zgodę na uśmiercenie członków rodziny nie istniejących jeszcze na forum? nie Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG w posiadanie potomstwa na forum? nie Czy wyrażasz zgodę na ingerencję w sytuację materialną twojej rodziny? nie Czy wyrażasz zgodę na otrzymywanie listów od Chupacabry, który może wcielić się w członków twojej rodziny bądź domniemanych wrogów, przyjaciół? tak
|
|
|