Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksSzukajLatest imagesRejestracjaZaloguj

Share
 

 CECÉLIA ARIADNA VASQUEZ

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość

CeCe Vasquez
Gracz
CeCe Vasquez
Uruz
Rok studiów : III
Wiek : 29
Skąd : Santa Marta, Kolumbia
Czystość krwi : 50%
Partner : KTÓRY?
Orientacja : Hetero
Inne : półsyrena, zawodnik Czarnych Chimer
Liczba postów : 63
Penary : 88
arrr!

CECÉLIA ARIADNA VASQUEZ Empty
PisanieTemat: CECÉLIA ARIADNA VASQUEZ   CECÉLIA ARIADNA VASQUEZ Icon_minitimeNie 30 Lis - 22:43



CECÉLIA ARIADNA VASQUEZ



Data i miejsce urodzenia: 31.12.1994, Santa Marta, Kolumbia, gdzieś na tyłach starego, hipisowskiego vana.
Miejsce zamieszkania: Santa Marta, Kolumbia ZAZWYCZAJ
Czystość krwi: 50%
Kierunek studiów: Smokologia
Rok studiów: III
Kampus: Uruz
Ukończona szkoła: Feitiçaria

Wzrost: 162cm, do najwyższych nie należę, ale dla mnie to na plus!
Typ sylwetki: mówią, że jestem chuchro, ale Ci którzy tak uważają jeszcze nigdy nie spotkali na swojej drodze mojej pięści... albo stopy, kopniaki też rozdaję wystarczająco bolesne
Kolor oczu: szaro-niebieskie, czasami wręcz wydają się być przezroczyste
Kolor włosów: blond, nad nimi się nie będę rozwodzić, długie są i fajne
Znaki szczególne: cała jestem szczególna, więc serio, nie rozumiem tego pytania! skoro jednak chcesz wiedzieć po czym rozpoznać moje zmasakrowane martwe ciało to parę tatuaży mam i bliznę na lewym ramieniu
Wizerunek: Cara Delevingne



Biografia...

Jeżeli chodzi moją historię to ta właściwa na dobrą sprawę zaczyna się tak koło dziesiątego roku życia, ale nie bądźmy hop do przodu i zacznijmy od początku tak jak po męskiemu się to robi. Gdzieś około lat siedemdziesiątych w Santa Marta żyła sobie szalona, młoda Kolumbijka o imieniu Camille, która zapragnęła życia dzieci kwiatów i z tymi marzeniami wbitymi do swojej ciemnowłosej główki, ruszyła do Paryża, który wtedy jawił jej się jako miasto wiecznej rozrywki i rozpusty. Tam spędziła mnóstwo czasu, latając nago po ulicach z oczami wielkimi jak spodki ewentualnie, zataczając się na nogach po upojnych nocach. Fart albo niefart - zależy z której strony się na to patrzy, sprawił, że na jej drodze pojawił się niejaki Augustin, jasnowłosy Francuz z oczami koloru stali i głosem, który sprawiał wrażenie jakby to były najsłodsze dźwięki gry na harfie. Panicz z niezwykle bogatej rodziny również zafascynował się egzotyczną urodą Camilli i jej piorunującym temperamentem, który stanowił przeciwieństwo wszystkiego tego co od małego mu wpajano. Mimo głupiej gadki jaką zaserwowała mu na początek (to chyba u nas rodzinne, czasami mam takie wrażenie), on uznał ją za uroczą i tak rozkręcił się ich płomienny romans, który zgasł z chwilą, w której dowiedziała się o nim matka Augustina. Chłopak nie miał innego wyboru jak okazać się ciepłą kluchą i zostawić moją matkę samą ze mną, dającą jej wycisk w jej łonie. Mama mówiła, że ten dupek o tym nic nie wiedział, ale ja wiem jacy są faceci. Wiedzą więcej niż nam się wydaje, tylko udają debili. W każdym razie Camilla została pozostawiona sama sobie do momentu, w którym na porodówce dostała mnie do rąk. To nie ja jednak miałam jej pomóc w rozwiązaniu problemów tylko tamta stara, zasuszona jędza, która była przeciwniczką jej związku z moim... ekm, tatą. Z racji tego, że połowa genów jakie odziedziczyłam pochodziła od tej francuskiej bandy zjebów, Cruella Demon musiała wyjaśnić mojej mamie, że jak skończę jedenaście lat, otrzymam list, w którym będzie jasno powiedziane, że chcą mnie w jakiejś magicznej szkole, w której będę wymachiwać zaczarowanym patykiem. Nie dziwie jej się, że się trochę wkurzyła i zwyzywała moją babkę od kretynek. W sumie sama bym zrobiła tak samo, no bo kto normalny wierzy w takie rzeczy?! Nie wiem co tamta zrobiła, ale Cam finalnie jej uwierzyła, godząc się na układ typu 'nie właź mi w drogę to co miesiąc będziesz za to dostawać hajsy'. Biedna nie miała raczej innego wyjścia pod groźbą zniknięcia z powierzchni ziemi. Wtedy to już nikt by się mną nie raczył zaopiekować. Żyłyśmy więc sobie w dostatku, co prawda nie za dużym, bo Ci Francuzi to straszne sknery, ale z głodu nie przymierałyśmy. Gdzieś około piątego roku życia  wyrósł mi ogon. Kurde, słabo to trochę brzmi. W każdym razie chodzi o to, że nikt nie był na tyle łaskawy żeby poinformować mamę o tym, że rodzina ze strony jej byłego kochanka, z którym ma dziecko, to syreny, a gen uaktywnia się co trzecie pokolenie. Psikus polegał na tym, że właśnie kiedy skończyłam pięć lat, ten gen wybrał sobie właśnie pełnię podczas nocy wigilijnej żeby pokazać Camilli, że tak łatwo w życiu nie ma. Podobno chciałam jej wtedy odgryźć rękę, ale na szczęście pięciolatki nie mają jeszcze aż tak mocnego uścisku szczęk.
Okazuje się też, że to wcale nie koniec frajd związanych z tym super przywilejem bycia półrybą. Temperament odziedziczyłam po mamuśce, a niestabilność emocjonalną po ojcu. W sumie to nie sądzę żeby był jakiś szalony, bo z opowiadań wyobrażam go sobie bardziej jako ciepłą kluchę, aczkolwiek to co było zawarte w... No wiecie czym, spowodowało, że czasami kiedy się zdenerwuję bywam nieprzyjemna, a czasem dochodzi do rękoczynów. Niektóre dzieci z sąsiedztwa trochę się mnie obawiały, jednak zawsze zostawałam przedmiotem ich fascynacji. Co ciekawe, mimo że byłam pewnego rodzaju odmieńcem, nikt mi z tego powodu nie dokuczał. Nawet miałam sporo towarzyszy zabaw! Tylko te złośliwe, stare matrony, którym w życiu najwidoczniej nie wyszło albo mąż przestał je już wpuszczać do łóżka, nie pozwalały swoim pociechom zadawać się z kimś tak niereformowalnym jak ja. Co ja biedna, mała istotka mogłam poradzić na to, że cholernie lubiłam mówić wprost to co o danej rzeczy, bądź osobie myślę? Auć.
Przejdźmy już do tych dziesiątych urodzin. Co prawda w tamtym dniu nic specjalnego się nie wydarzyło, aczkolwiek kilka miesięcy później moja mama miała wypadek i zginęła. To był pierwszy raz kiedy ktoś pamiętał o tym żeby odebrać mnie ze szkoły. Co prawda wolałabym tak jak zawsze kwitnąć tam godzinę, dwie czy pół, ale zobaczyłabym wtedy jedyną mi bliską osobę. Tak się nie stało, a z kolei przyszedł po mnie niski, tłustawy facet, którego siwe włosy mieściły się jedynie po boku głowy, środek skrupulatnie omijając, co by mógł w nocy robić za odblask. Nie chciałam się wtedy rozpłakać na środku ulicy, więc zrobiłam to dopiero w domu, podczas pakowania swoich rzeczy do walizki. Pamiętam, że kilka mebli zostało wtedy solidnie uszkodzonych, a inne nieco mniejsze przedmioty z dużą częstotliwością rozwalały się przez jakiś czas o ściany.
Nie wiem jak to kurwa możliwe, ale nikt, no dosłownie kurwa nikt nie wiedział KTO JEST MOIM PIEPRZONYM OJCEM. Wzmianki o pieniądzach, które dostawałyśmy z mamą co miesiąc w jakiś magiczny sposób się ulotniły i nikt nie zwracał uwagi na to, że jednak w moim życiu nieustannie pojawiał się ktoś z mojej zasranej rodziny. W ten właśnie fantastyczny sposób trafiłam do domu dziecka, w którym spędziłam rok. Nie myślcie sobie, że nie próbowałam uciec, bo moim próbom ucieczek nie było końca. Miałam w tym jednak liche doświadczenie, więc za każdym razem po góra dwóch dniach, sprowadzali mnie z powrotem. Wszechświat chyba nade mną czuwał, bo w każdą pełnię udawało mi się wymknąć i gdzieś przekoczować, bo nie wyobrażam sobie żebym zaległa we wspólnej łazience, mając do dyspozycji rybi ogon i nieokiełznaną furię.
Niecały rok później kiedy nadeszły wakacje, pojawił się w domu dziecka, starszawy mężczyzna, twierdząc że zabiera mnie do nowej rodziny. Nie musiałam się nigdzie przeprowadzać. Santa Marta zawsze było moim domem i nie wyobrażałabym sobie mieszkać gdzieś indziej niż właśnie tam, wśród zabytków i ogromnych plaż z dostępem do cudnego, błękitnego morza. Nazywał się Luigi. Miałam pomieszkać u niego dopóki nie zjadę jakiejś rodziny, która mnie przygarnie. Poza tym i tak większość czasu spędzałabym w szkole. Luigi był jednonogim... PIRATEM. Tak, dobrze słyszycie PIRATEM. Oczywiście pod przykrywką, bo nie będzie szkolnym urzędnikom mówić, że zajmuje się rabowaniem i szmuglowaniem rzeczy. Nie mam pojęcia jakim cudem udaje mu się uniknąc odpowiedzialności karnej, ale łeb ma facet na karku serio. Z tego co się dobrze orientuję jest dobrym przyjacielem gajowego, dlatego chyba właśnie do niego trafiłam.
Mieszkanie na statku jest bomba. Możesz być wszędzie i każda droga staje dla Ciebie otworem. To były wakacje mojego życia i pierwszy raz od dawna tak dobrze się bawiłam. Z Luigim chyba trochę się do siebie przywiązaliśmy, bo i ja i on byliśmy sami na tym świecie, dlatego stwierdził, że mnie adoptuje. Był pierwszą osobą oprócz Camilli, która wiedziała o tym, że COŚ JEST ZE MNĄ NIE TAK. Zaakceptował to i to własnie było zajebiste. Wolałabym żeby to właśnie kuternoga był moim ojcem, a nie ten frajer, którego na oczy nie widziałam.  
Tak właściwie to głównie za jego sprawą wybrałam się do Paracas. Przez dłuższy czas byłam pewna, że podjęłam decyzję. Miałam podróżować po świecie i badać różne rodzaje kultur, zwierząt etc, ale śmieszny, starszy pan przypomniał mi, że uwielbiam smoki, a na tamtej uczelni jest genialny wydział, który pomógłby mi zrealizować to o czym marzyłam w przyszłości. Długo się wahałam, ale w końcu poszłam, no i jestem!


Charakter...

Od dziecka słuchałam od ludzi, że jestem niereformowalna. Ja osobiście uważam, że po prostu wiecznie spotykałam na drodze ludzi prostych i... nudnych. To, że mam swoje zdanie i nie mam skrupułów przed tym żeby ogłosić je całemu światu nie oznacza od razu, że jestem jakimś pomiotem szatana, hej! Swoją drogą nie przepadam za nudnymi ludźmi. Są jak szara masa, którą ciężko zepchnąć ze swojej drogi. Chociaż z drugiej strony gdyby świat był pełen samych indywiduów to kto wie, może nastałby czas anarchii albo co gorsza dzieci kwiatów i wszyscy poumieraliby na groźne choroby zakaźne? Pierdolenie. Byłoby zajebiście.
To czego nie lubię w innych najbardziej to to zakłamanie, które towarzyszy im na każdym kroku. Nie mówię, że wszystkim, ale większości na pewno. Też z drugiej strony nie bądźmy zbyt restrykcyjni, bo są różne rodzaje kłamstwa. To które przejdzie, na przykład kiedy jest to nam niezbędne do osiągnięcia celu (no tego to i ja nadużywam) i drugie, które pojawia się zazwyczaj w kontaktach interpersonalnych, kiedy to pięknie się uśmiechamy do drugiej osoby, a jak tylko odejdzie zjeżdżamy ją od góry do domu tak, że gdyby nasze obelgi były wodą, nie zostałaby na niej sucha nitka. Jeżeli o to chodzi to bez ogródek mówię wszystkim w twarz to co myślę. Nieraz zdarzyło się, że jakaś nieroztropna panna rzuciła się zna mnie w celu wyrwania mi włosów albo podrapania, jak to baby mają w zwyczaju, jednak mimo że wyglądam jak chucherko to moja magiczna natura napędza mnie nadmiarem adrenaliny, który kończy się potem dla tych biedaczek złamanymi nosami. Chociaż nie zawsze. Warto wprowadzać czasem urozmaicenia.
Tak samo jest z lekcjami czy w innych dziedzinach. Ja naprawdę mam to głęboko w dupie co inni o mnie pomyślą. Nie wstydzę się swojego zdania, ani swoich decyzji. Jeżeli mam się przejechać to trudno. Będę miała przynajmniej satysfakcję, że sama dokonałam wyboru. Jeżeli chodzi o nauczycieli... Oni tego nie rozumieją! Już niejeden frajer wlepił mi szlaban, bo przecież 'żadna gówniara nie będzie mi pyskowała i mówiła, że nie mam racji'. Ja z kolei jestem cholernie pamiętliwa i w każdym przypadku, nawet jeśli coś wybaczę będę to miała na uwadze. Zdarzały mi się małe zemsty za te kary, które mi wiecznie wlepiali. Czasami nieco większe, ale co poradzić. Akcja napędza reakcję, czy jakoś tak.
Nie toleruję ludzkiej głupoty. Jasne, nie raz palnęłam coś głupiego, ale niektórzy chorują na chroniczny idiotyzm i nie mogę tego puścić mimo uszu. Jeżeli będę tylko niemiła to spoko, bo potrafi bywać gorzej. Nie oszczędzam złośliwości czy cynicznych uwag. Generalnie jeżeli chodzi o mnie to 'małe i wredne' to dosadne określenie. Taka się już urodziłam i serio, nic nie poradzę na to, że bywam złośliwa nawet dla tych, których kocham. W sumie dla nich bywam najczęściej, ale to tak z miłości przecież!
Paradoksalnie w miłość nie wierzę. To jest nie to, że uważam, że coś takiego nie istnieje. Po prostu jakoś nigdy tego o czym ludzie tak namiętnie mówią i piszą nie doświadczyłam. Nie raz była chemia czy iskry, ale... To nie to. Wiecie o co chodzi? Wierzę z kolei w ludzi i mimo, że nie obdarzam ich zaufaniem od razu, to ten komu dam do siebie dojść może zawsze na mnie liczyć, bo dla swoich zrobię wszystko. W większości. Jestem trochę egoistką. Lubię skupiać się na własnych potrzebach, a jeżeli czegoś chcę to zrobię co trzeba żeby to dostać, włączając w to dążenie do celu po trupach. Czasem nie patrzę na konsekwencje, ale nigdy tego nie żałuje. Nie ma sensu rozpaczać nad rozlanym mlekiem. Warto skupić się na teraźniejszości i na tym co może stać się w przyszłości. Poza tym jestem indywidualistką. Nie podążam ślepo za tłumem. Lubię się wyróżniać. Nie tylko przez wygląd zwracam na siebie uwagę. Nawet moja mimika jest cholernie ekspresyjna i momentami nawet nie zauważam tego, że kiedy mówię, że wszystko ok to zaczyna mi latać oko, warga albo brew. Très bien! Oprócz tych małych szkopułów ściemniam naprawdę dobrze. Lata gry w pokera.
Nie przepadam też za pracą w grupie. Wolę wszystko zrobić sama, bo ani nie podoba mi się zależność od innych, ani nie uważam żeby ktoś umiał to zrobić lepiej niż ja sama. Trochę z narcyza też w sobie mam. Nawet więcej niż trochę. Nie chwaląc się, uważam że jestem lepsza od innych pod wieloma względami. Nie oszukujmy się, ale 3/4 populacji to osoby bez ambicji, możliwości, ani pomysłu na to co zrobić ze swoim życiem. Człowiek powinien znać swoją wartość, nie?
Bywam też skomplikowana. Kurewsko skomplikowana. Tak cholernie skomplikowana, że czasami mam ochotę odradzić niektórym osobom znajomość ze mną. Moje emocje są bardziej zmienne niż pogoda na pustyni za dnia i w nocy, a fakt że jestem kobietą jeszcze to pogarsza. W jednej chwili potrafię tryskać energią i optymizmem, a zaraz ciskać przedmiotami w tego kto stoi na przeciwko mnie. Nie polecam, CeCe Vasquez.


Ślubowanie...

Kiedy tylko stanęłam wśród tych wszystkich nowych twarzy, zaczęłam zastanawiać się 'Co ja tu kurwa robię?!'.  Podobno studia nie były mi pisane. Wszyscy zawsze powtarzali, że moja matka była prosta i że to i tak w ogóle jakiś cud, że ukończyłam jakąkolwiek szkołę. Co prawda znajomi Camilli byli święcie przekonani o tym, że trafiłam do jakiegoś ośrodka dla wyjątkowo wymagającej młodzieży, ale na dobrą sprawę miałam w dupie to co oni o mnie myślą. Oni byli prostakami i uważali, że mi tak samo jak im brak ambicji i predyspozycji. Jednak zawsze wiedziałam, że wcale tak nie jest i to nie tylko magicznemu ojcu zawdzięczam list ze Szkoły Magii. Chciałam tego. Wiedziałam, że potrafię! Mimo, że przez pierwszych kilka minut czułam jakby dosięgnął mnie ogień piekielny, a moje nogi same rwały się do ucieczki, zostałam. W głowie zrobiłam szybki rekonesans. Słowa przysięgi nagle wyleciały mi z głowy, zostawiając po sobie ziejące dziury, w których miejsce nie było już czasu ulokować czegoś innego, ale byłam przyzwyczajona do chodzenia na żywioł. Co najważniejsze wiedziałam, że znalazłam odpowiedni kampus. Lubię wybijać się przed szereg i głośno mówić to co myślę. To było właśnie to czego potrzebowałam. Mogłam być sobą i iść własną ścieżką bez ciągnięcia ze sobą zbędnego balastu. Zajebiście, bo mimo, że uwielbiam być wśród ludzi to ich nie cierpię.


Rodzina...

To zależy jak na to patrzysz. Ja osobiście dzielę rodzinę na dwa. Na tą prawdziwą dla mnie i biologiczną, która widnieje w papierach. Chociaż w sumie w papierach też nie widnieje, więc chuj na to kładę.
Gdzieś we Francji mieszka Augustin, mój ojciec, ze swoją matką, a moją babką, której imienia nawet nie znam. Nie palę się do ich poznania. Dla mnie mogliby nie istnieć.
Była też Camilla, która towarzyszyła mi przez dziesięć lat. Moja wytrwała hipisowska matka, która zmajstrowała mnie podczas jednej z upojnych nocy w swoim mugolskim vanie. Zawsze mogłam na nią liczyć mimo, że dorastała razem ze mną i nie zawsze pamiętała żeby na czas odebrać mnie ze szkoły.
Jest też Luigi. Do tej pory on jest moim jedynym opiekunem i traktuję go jak ojca. Nie ma jednej nogi, ale dalej jest żwawy. Czasami wieczorami zalewa się w trupa, ale jest wtedy naprawdę uroczy. Chciałabym mu kiedyś znaleźć jakąś fajną babkę, z którą mógłby spędzać samotne wieczory w łóżku, ale swatka ze mnie nie najlepsza.

Interesujące fakty...

● Uważam smoki za fascynujące. Czasami porównuję je trochę do siebie, bo mimo ich mrocznej i agresywnej natury, kryje się w nich coś, co pielęgnowane potrafi być piękne. Wcale nie uważam, ze każdy z nich jest destrukcyjną maszyną do niszczenia.
● kiedy byłam mała chciałam zostać piosenkarką. Muzyka jest ważna w moim życiu. Uwielbiam śpiewać pod prysznicem, idąc sobie drogą, czy siedząc w łóżku. Nie będę kłamać, że fakt bycia w połowie syrenką pod tym wzgledem mi przeszkadza. Nawet nie wiecie jakie to zajebiste uczucie śpiewać w zadymionym pubie i obserwować jak ludziom jęzory sięgają podłogi!
● Mam kilka małych tatuaży. Każdy jest dla mnie ważny i każdy z nich ma jakąś historię. Traktuję je trochę jak mój personalny pamiętnik. Nie każdy musi wiedzieć co one znaczą. Liczy się to co przedstawiają dla mnie.
● Blizna, którą mam na ramieniu powstała wskutek szarpaniny z jakąś tępą laską, która nie potrafiła zaakceptować faktu, iż mam ją za puszczalską szmatę. Jej błąd. Mi po tym zdarzeniu została blizna, a jej z tego co się dobrze orientuję, złamany nos. Niewiele z tego pamiętam, ale jakoś mnie to nie martwi. Podobno było widowiskowo.
● Większość czasu mieszkam na statku. Zajebista sprawa. Lubię podróże, spanie pod gołym niebem, a przede wszystkim kocham wodę. To chyba nic dziwnego, nie?
● Bez kawy i papierosa nie wyobrażam sobie rozpoczęcia dnia. Jestem uzależniona od kofeiny i nikotyny.
● Moje dwa ulubione alkohole to Baracuda i grzaniec w każdym wydaniu. taki nawyk. Mieszkając z podstarzałym piratem, łapie się jego nawyki.
● Klnę jak szewc i to częściej niż czasami. Ludzie mówią, że to niekobiece, ale ja mam to w dupie. Dzięki temu czuję ulgę i nie zawsze czuje wtedy pociąg do rozwalania rzeczy w drobną miazgę.
● Uwielbiam tańczyć. Taniec towarzyszy mi przez całe życie, zresztą... Przekonacie się. ktoś kiedyś powiedział, że jestem elastyczna i wygimnastykowana jak akrobatka. To chyba dobrze. Zwłaszcza dla panów.
● Ach, zapomniałabym. Jestem na zabój zakochana w astrodeskach i motorach. Na tych drugich Luigi nie pozwala mi jeździć, ale kompletnie nie ma pojęcia, że zakamuflowałąm pod pokładowymi deskami jeden, który wygrałam grając w karty. No cóż, do hazardu też mam słabość, na to wygląda.


Zgody
Czy wyrażasz zgodę na ingerencję Chupacabry (Mistrza Gry)?
tak
(dalszą część wypełniasz jeśli udzieliłeś pozytywnej odpowiedzi!)
Czy wyrażasz zgodę na zabicie postaci?
nie
Czy wyrażasz zgodę na ciężkie ranienie postaci?
tak
Czy wyrażasz zgodę na lekkie zranienia postaci?
tak
Czy wyrażasz zgodę na udział w losowych event'ach, które wytypowują grupę graczy do danej akcji z MG?
tak
Czy wyrażasz zgodę na uśmiercenie członków rodziny nie istniejących jeszcze na forum?
tak
Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG w posiadanie potomstwa na forum?
tak
Czy wyrażasz zgodę na ingerencję w sytuację materialną twojej rodziny?
nie
Czy wyrażasz zgodę na otrzymywanie listów od Chupacabry, który może wcielić się w członków twojej rodziny bądź domniemanych wrogów, przyjaciół?
tak
Powrót do góry Go down

Augustus Warren
Admin
Augustus Warren
Ansuz
Rok studiów : IV
Wiek : 30
Skąd : Brazylia, Cotia
Czystość krwi : 87%
Partner : ogólnie to rezolutny ze mnie chłopiec, i różnie bywa.
Zajęcie : ratowanie księżniczek, czesanie kucyków
Inne : zawodnik Białych Wilków
Liczba postów : 90
Penary : 135
CECÉLIA ARIADNA VASQUEZ Tumblr_mbldu0fVBA1qgmuqzo2_500

CECÉLIA ARIADNA VASQUEZ Empty
PisanieTemat: Re: CECÉLIA ARIADNA VASQUEZ   CECÉLIA ARIADNA VASQUEZ Icon_minitimePon 1 Gru - 19:23



Witaj na Paracas! Niniejszym Twoja karta została zaakceptowana. Stałeś się teraz częścią naszej rodziny, dlatego nie uciekaj! Możesz za to założyć temat z relacjami, gdzie uzgodnisz powiązania swojej postaci z innymi osobami. Jeśli szukasz kogoś konkretnego dla swojej postaci, napisz post w poszukiwaniach. Pamiętaj o założeniu swojej poczty oraz indeksu studenta - te dwie rzeczy są niezbędne, abyś mógł otrzymywać listy do swojego notatnika oraz oceny. Jeśli zaś chcesz już zagrać, a nie masz z kim, zgłoś się do tematu z chętnymi do gry. Zapewne znajdziesz tutaj wątek do rozegrania! Baw się u nas dobrze i pamiętaj - cree en la magia.
Witaj CeCe. Twoja bezpośredniość, którą stosujesz w karcie nie przebierając w słówkach bywa momentami naprawdę czarująca. Szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę, że ten styl Cię wyróżnia i będzie na pewno widoczny w postach. Poza tym wulgarna Cara, to dobra Cara. Każdy jednak przecież wie, że nie chodzi o wygląd, a o styl pisania i wartość postów, więc jestem przekonana, że ta blondyneczka to na zawsze dla wszystkich graczy będzie CeCe. Bez echa ta postać nie przejdzie przez fabułę naszego forum. Zakładaj relacje. Czas się zapoznać!

Otrzymujesz: modele smoków, książkę "Smoki świata", zwierciadło wymiarowe oraz 30 penarów
Powrót do góry Go down
 

CECÉLIA ARIADNA VASQUEZ

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» CECÉLIA ARIADNA VASQUEZ

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 ::  :: 
Karty Postaci
 :: 
Studenci
-