Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksSzukajLatest imagesRejestracjaZaloguj

Share
 

 Zoey Camille Coccia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość

Zoey C. Coccia
Admin
Zoey C. Coccia
Jeran
Rok studiów : III
Wiek : 30
Skąd : Peru
Czystość krwi : 60%
Partner : -
Orientacja : Hetero
Zajęcie : starostowanie
Liczba postów : 341
Penary : 455
Zoey Camille Coccia  Pbucket

Zoey Camille Coccia  Empty
PisanieTemat: Zoey Camille Coccia    Zoey Camille Coccia  Icon_minitimePon 10 Lis - 0:22



Zoey Camille Coccia



Data i miejsce urodzenia: 17.04.1994r. Hiszpania, Kordoba
Miejsce zamieszkania: Peru, Lima
Czystość krwi: 60%
Kierunek studiów: Inkoznawstwo
Rok studiów: III
Kampus: Jeran
Ukończona szkoła: Beauxbatons

Wzrost: Całkiem niezły, 168 cm!
Typ sylwetki: Niby to szczupłe, ale ciałka trochę ma.
Kolor oczu: Piwne
Kolor włosów: Czekoladowe? To zależy od jej kaprysu.
Znaki szczególne: Ma drobny tatuaż pod prawą piersią układający się w napis "verdad", jak i kilka innych.
Wizerunek: Aida Domenech



Biografia...

Spoiler:

Ten początek historii, którego Zoey nigdy nie poznała wydaje się być dość szczególny dla niej samej. Podobno dzieci adoptowane zawsze zadają sobie pytanie dlaczego ktoś je zostawił, dlaczego nie chciał swojego dziecka. Któż to może wiedzieć cóż za zdesperowana czarownica biegła do domu sióstr zostawić tam zawiniątko… Czy była alkoholiczką, narkomanką, a może wręcz przeciwnie… Po prostu doskwierała jej bieda, albo nie była gotowa na bycie matką… Takie pytania nigdy nie rodziły się w głowie Coccii, głównie dlatego że fakt adopcji został przed nią ukryty. Szczególnie iż późniejsze lata przyniosły powodzenie w leczeniu Gracii, a tym samym na świat przybyła jeszcze dwójka dzieciaków, które należały do ich klanu. To tylko upewniło ich w decyzji nie mówienia dziewczynie o tym, co mogło zdeterminować jej losy. Bali się chyba jej gniewu, tego że zakłócili jej tryb, który składał się z łapania oddechów w brudnym łóżeczku… Nie chcieli też by czuła się gorsza. Mimo wszystko Zoey od początku była bardzo ruchliwym dzieckiem. Przesuwającym się chętnie po pomieszczeniach domu. Otwierała z rozmachem wszystkie szafki, i już wtedy Gracia wiedziała, że to zdecydowanie hiszpański temperament, który ma coś z przywódcy. Wszak gdy pojawiły się młodsze latorośle Zoey chętnie ciągała je po wszystkich pokojach, a nawet pokazywała swoje zabawki od razu sugerując, że nie powinny ich dotykać.
Wszystko było w porządku… Zoe przecież wylądowała w Beuxbatons. Choć na samym początku swojej podróży bardzo źle niosła niebieski mundurek i fakt, że matka jej nakazywała nosić coś takiego… To jednak darowała sobie zbędne komentarze gniotąc jednak czepek gdzieś za drzwiami do tego stopnia, aż nie przypominał pierwotnego przedmiotu.
Zoe zawsze odstawała od grupy. Nie pasowała do tych wymalowanych dziewcząt wyciągniętych z pokazów mody, które chętnie korzystały z lekcji dobrego wychowania. Gracii musiało więc wystarczyć z sukcesów wychowawczych to, że spożytkowała energię Zoey na pozytywne projekty i w ten sposób zdawała z całkiem przyzwoitymi ocenami i ambicjami na przyszłość. Naprawdę się starała… Nie była podobna do ojca, do architekta magicznych szpitali, przejść, mostów… Choć za młodu często pokazywała mu swoje rysunki nijak nie przypominały tego, co miało w sobie jakąś nadzieję na to, że Zoe przejmie ojcowską profesję. Natomiast Gracia była instruktorką tańca. Do tego bardziej przysposobiła córkę ucząc ją kilku ciekawych figur, lecz to też nie była przyszłość Zoe. Jakby cały świat szykował dla niej coś zupełnie innego.
Młodsze rodzeństwo było skazane na siostrzane wybory. Skoro Zoey za uniwersytet przyszłości objęła Paracas opiewający w tajemnicę oni również musieli w przyszłości złożyć tu papiery. Dlaczego? Rodzina Coccia miała dziwny zwyczaj do jednolitości, do tego by za wszelką cenę być razem… Mimo tego, że całością nie byli. A przynajmniej nie, jeśli chodziło o więzy krwi. A te przecież są dość ważne. Zoe chętnie przystąpiła do wyjazdu do gorącego Peru. Natychmiast po opuszczeniu rodzinnego domostwa przystąpiła do skrócenia włosów o dwadzieścia centymetrów, wyrzuciła też część nielubianych ubrań i zdecydowała się zapomnieć. Zapomnieć o regułach ojca, których nie potrafiła dotrzymać. Postanowiła też zapomnieć o szkole tańca, w której nauczała matka. O jej powściągliwości w okazywaniu uczuć i o dwójce rodzeństwa, które zawsze wydawało się być nieco o krok dalej…
Wszystko bowiem leży w pewnej genetycznej inności, której istnienia jeszcze nie odkryła.
A wydawałoby się, że tylko tajemnice Paracas mogą być intrygujące. W sumie to niekoniecznie. Życie mija chwila za chwilą… Rok za rokiem.
A Zoe przez ten czas zdążyła złość trzynasta jedenaście obietnic, których nie dotrzymała.



Charakter...


Boom, clap!

To tylko ja. Chwytam życie i biegnę razem z nim w rękach nie oddając jego dalej nikomu. To moja chwila. Jestem tego cholernie pewna. Lubię gdy na mnie patrzysz, gdy uśmiechasz się i wypominasz mi coś, o czym oboje nie mamy już zielonego pojęcia, a część naszej relacji to fikcyjne historie, które zaogniają nasz wspólny kąt. Ale biegnę dalej, nie oglądam się do tyłu. Jestem raz tu, a za chwilę już w innym miejscu. Bycie mną to tak jakby gra w dwa ognie. Jeśli masz dla mnie ogień, to zgaszę Cię wodą. Jeśli atakujesz mnie ziemią odrzucę Cię powietrzem. Mogę wszystko, bo wierzę w to. Potrafię zmotywować się do większych czynów niż wstanie z łóżka. I to prawą nogą. Lewa jest przereklamowana. Lewa to ta strona życia, której zwykle unikam. Nudzi mnie bycie w paśmie niepowodzeń przywódcą, ale często tak się dzieje. Co wtedy robię? Wybucham mieszanką emocji tak skrajnych, że nie ma dla mnie żadnego brzegu tego, co możesz uznać za zdrowie psychiczne. Wybacz… Ryzykuję wiele prezentując przed Tobą jedną z odsłon siebie. Trochę tu, trochę jako Zoey, trochę jako panna Coccia czy tam wreszcie Camille. Swoją drogą nie znoszę tego drugiego imienia. Kojarzy mi się z Kamilkami, znaczy koralikami. A przecież nigdy nie noszę tak dennej biżuterii. Chcę dobrze wyglądać, a nie jak osoba, która na siłę podnosi rangę swojego wieku. Nie muszę. Nie muszę w ogóle nic. Ani się starać, ani tu być. Ale staram się i jestem, bo wypełniają mnie skrajności mieszkające na przeciwległych biegunach. Nie potrafię być ze sobą szczera, ani dotrzymywać sobie obietnic. Często zmieniam zdanie i rozpadam się gdy to nadal nie przynosi skutków. Mówi się trudno, co? Nienawidzę tego sformułowania.

Boom, clap!

Podczas całego życia najgorsze jest jednak podejmowanie decyzji. Nigdy nie możemy cofnąć czasu, aby to sprawdzić, co? Przykre, że cofanie go i przestawianie elementów jest sprzeczne z jego linearnością i wcale nie pomaga. To taki efekt, którego nie przewidzimy. Zawsze sobie wtedy tłumaczę, że mogło być jeszcze gorzej. Skoro jeszcze mogę oddychać (a przeszłam już przez cztery wypadki!), to znaczy że mam tu coś do zrobienia. Coś co wykupiło moją nieśmiertelność. Może to coś związanego z Tobą, albo kimś obok Ciebie? Albo to w ogóle nie ma większej rangi niż tego, że powinnam zgrabić liście przed domem? Nie mam pojęcia. Może zamiast studiować inkoznastwo zostanę wróżką, a wtedy wszystko stanie się jasne.

Boom, clap!

Ja przepraszam bardzo, ale ja naprawdę nie umiem mówić o uczuciach. Powiem Ci, że przepraszam, że bardzo mi zależało czy coś, ale nic więcej. Tak naprawdę nazywanie tego co jest w środku jest nawet gorsze od nazywania nowonarodzonego dziecka. Pamiętam, że zawsze miałam jakiś problem z imieniem dla lalki, a co dopiero z emocjami. Jak mam Ci powiedzieć co we mnie siedzi, skoro to jednocześnie strach, lęk przemieszany z dziką przyjemnością, który wiąże się z miłością do podejmowania ryzyka? Och tak. Chętnie rzuciłabym się w ramiona tego, co podniesie mi adrenalinę. Właśnie przez to odbieram wiele listów, które miałyby mnie uspokoić od kochanych bliższych i dalszych. Czy widzisz, abym się przejmowała? Jakoś nie szczególnie. Tak naprawdę to skrycie zbieram na motor, bo chcę mieć własny. Chcę się ścigać. Chcę pokazać, że jestem w czymś dobra i nie musi się to wiązać ze studiami, które w sumie lubię. Od tej strony jestem jeszcze trochę tak poszatkowana jak niezrównoważona trzynastolatka. Nie zmuszaj mnie do tego, abym musiała słuchać twoich ckliwych historii. Zazwyczaj kiwam wtedy głową ze zrozumieniem aż w końcu wychodzę po policzeniu do pięćdziesięciu. Uważam, że to całkiem duża liczba i pozwala Ci być gdzieś w środku, a ja wtedy mogę spokojnie pomachać na do widzenia.
Nigdy nie obarczaj kogoś czymś, co może być za ciężkie. Pamiętaj. Ludzie tego nie lubią, ja tego nie znoszę. Ale ja to jestem ja. Emocjonalny degenerat.

Boom, clap!

Ale jak już miałabym się z czegoś śmiać… To bardzo lubię zabawne historie, które okalają życie. Mnie, Ciebie, tych obok, nie tylko nielubianych. Bardzo długo ćwiczyłam posiadanie dystansu do siebie, może nawet teraz nie jest to coś silnego, ale nie uważam, aby śmiać się można było tylko z wrogów. Mi bardzo śmiech pomaga, szczególnie w sytuacjach, gdy już nie mam zielonego pojęcia, jak winna byłabym reagować. To właśnie nieprzewidywalność jest moją największą wadą. Nie potrafię nad sobą zapanować, nie raz zaskoczę nie tylko siebie, ale i wszystkich wokół. Dlatego nie poleca się współpracy ze mną. Potrafię wykonać taki zwrot akcji, że wszystkim szczęki opadają i to wcale nie z podziwu. Zdarza mi się zaliczyć niezły upadek, większość powiada że znajomość ze mną to prawie jak diabelski młyn, dom strachu. Kto wie, nie raz jednak wydaje mi się, że jeśli miałabym wycofać się z bycia siebie… To musiałbyś mi bardzo dużo zapłacić, albo zaproponować coś droższego niż pieniądze. Nie przepadam za rewolucjonistycznymi zmianami.

Boom, clap!

Przestań się bać, to tylko ja.



Ślubowanie...

Rocznik pierwszy ślubuje… Miłość, wierność i uczciwość…
Albo stop. To chyba nie ten tekst.
Kiedy otrzymałam informację, że dostałam się do uczelni Paracas… Byłam zachwycona. Serce biło mi szybciej niż zwykle. Nawet nie byłam zła, a pamiętam, że tamtego dnia wiele rzeczy wyprowadziło mnie z równowagi.
Biegłam przez osiedle ściskając kopertę, która zdążyła już umrzeć, bo była tak zgnieciona, że atrament się rozmazał… Ale ja biegłam. Miałam kogoś, komu chciałam się pochwalić. Wpadłam w ramiona mojego przyjaciela, który nie był tak optymistycznie nastawiony, ale przytulił mnie mocno obwieszczając, że będziemy świętować. Dopiero wtedy zauważyłam, że… On się nie dostał. Syknęłam coś pod nosem sugerując, że to najgorsza uczelnia na świecie i wcale tam nie pójdę. Nie zobaczą mnie tam choćby skały pękały… Wtedy też zaczął się śmiać mówiąc, że jestem hipokrytką biorąc pod uwagę fakt jak długo się zachwycałam ich ofertą edukacyjną. Wzruszyłam ramionami walecznie, ale… Kilka dni przed rozpoczęciem nowego roku pojawiłam się wraz z grupą mojego rocznika przed Paracas, uczelnią która była dla mnie pusta od ludzi bliskich.
Miałam podjąć decyzję. Decyzję, która podniecała większość ludzi zebranych pod budynkiem.
Mówiąc szczerze krótko zastanawiałam się nad kampusem, do którego chciałabym dołączyć. Wybrałam Jeran, bo przekonała mnie kojąca zieleń, fakt że ludzie wiedzą czego chcą, i znają sposoby by to osiągnąć. Chciałabym być w grupie ludzi dążących do czegoś więcej niż do napełnienia żołądka… W dniu ślubowania chwyciłam zdecydowanym ruchem kamyk z runą jeran, której znaczenia znałam na pamięć. Wiedziałam, że ta runa przypominać mi będzie o tym, co zostawiłam w murach domu, o tym co zaniedbałam, i o tym kim chciałabym zostać… Ja wierzę w to wszystko mocno, bo tylko to potrafi mnie zmotywować do pracy.
Efekt, że się uda.
„Uroczyście przysięgam (…) walczyć ze słabostkami. (…) Jestem gotowa.” – powtarzam, bo wiem, że nawet jeśli to nieprawda. Nawet jeśli to nie ja, to kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą.
Wciąż czekam, wierzę że czas mija po coś, a raczej dla kogoś.


Rodzina...

Mówiąc szczerze w moim przypadku to pojęcie względne. Nigdy nie planowałam się popisywać, że jesteśmy zgraną ekipą, jeździmy wspólnie na pikniki i zgrywamy bohaterów na ścianie wspinaczkowej. Nie jadamy też wspólnie indyka i nie siadamy by pograć w warcaby.Stwierdzam, że taka  rodzina nie istnieje, a jeśli nawet to tylko w gazetach.
Mój ojciec jako architekt magicznych budynków, zawsze był dość oschły, ale kreatywny. Podziwiałam jego pomysły, nigdy nie umiałam stworzyć czegoś takiego. W każdym razie w ogrodzie za domem mieliśmy jeden z okazalszych placów zabaw, właśnie dzięki niemu.
Moja matka natomiast to instruktora tańca. W sumie to lubię tańczyć, nauczyła mnie gracji ruchów, mimo to nie kontynuowałam tej pasji zapisując się do kółka. Choć lubię się gimnastykować i być powyżej ruszania nogą w rytm muzyki.
Dwójka mojego rodzeństwa tak często zmienia zdanie jeżeli chodzi o jakiekolwiek zainteresowania, że ja się poddaje.
Lepiej o nich nie mówić. Zawsze potrafią mnie zaskoczyć, nie wiem czy to już dobrze, czy już najgorzej. Tak jakbym wcale ich nie znała.
A może to po prostu ja i mój mur obronny.
Choć nie, to zdecydowanie ich wina.

Interesujące fakty...

● Specjalnie uczyłam się włoskiego, aby móc przeklinać. W ten sposób wyrażam frustrację, a w rodzimym języku to trochę wulgarnie, tym bardziej, ze dzierżę na swojej głowie zbyt wiele dziwnych rzeczy, by jeszcze opowiadać dlaczego powiedziałam tak, a nie wspak.
● Gdy po raz pierwszy usłyszałam propozycję zostania starostą odmówiłam. Nie żeby mi to nie pochlebiało, ale zazwyczaj nie chce mi się poświęcać czasu na prace społeczne. Dopiero gdy została mi przedstawiona lista obowiązków, która na całe szczęście nie zawierała w sobie zmieniania pieluch najmłodszym, to jakoś się przemogłam. Nie byłam pewna, czasem nadal nie jestem, ale... No cóż. Stało się.
● Lubię kłaść się pod gołym niebem i zaciągać się powietrzem, które przez cały dzień krążyło wokół awantur, wyznań uczuć czy kogoś, kogo chciałabym mieć bliżej siebie.
● Brakuje mi odwagi, by nazwać rzeczy po imieniu i sięgać po to czego pragnę. Wtedy jestem bardzo zdystansowana i chłodna. To najgorsze co mogło mnie spotkać i wyklinam to sobie codziennie. Niestety nic się nie zmienia, ja się nie zmieniam. To trudne.
● Naprawdę cieszę się, że mogę studiować inkoznastwo. Choć co raz częściej zastanawiam się czy nie złożyć papierów na kierunek artystyczny i zacząć coś kombinować z akrobatyką. Imponuje mi taniec  w powietrzu, chciałabym tam być. To takie... Nęcące.
● Zagadki Paracas są intrygujące. Tak intrygujące, że uwielbiam zapuszczać się do labiryntu, dżungli, wszędzie.To ryzykowne posunięcie, ale nie potrafię sobie tego odmówić mimo licznych zakazów i próśb, abym pilnowała innych. Gdyby tylko wiedzieli, że nie potrafię upilnować samej siebie...


Zgody
Czy wyrażasz zgodę na ingerencję Chupacabry (Mistrza Gry)?
tak
(dalszą część wypełniasz jeśli udzieliłeś pozytywnej odpowiedzi!)
Czy wyrażasz zgodę na zabicie postaci?
nie
Czy wyrażasz zgodę na ciężkie ranienie postaci?
tak
Czy wyrażasz zgodę na lekkie zranienia postaci?
tak
Czy wyrażasz zgodę na udział w losowych event'ach, które wytypowują grupę graczy do danej akcji z MG?
tak
Czy wyrażasz zgodę na uśmiercenie członków rodziny nie istniejących jeszcze na forum?
nie
Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG w posiadanie potomstwa na forum?
nie
Czy wyrażasz zgodę na ingerencję w sytuację materialną twojej rodziny?
tak
Czy wyrażasz zgodę na otrzymywanie listów od Chupacabry, który może wcielić się w członków twojej rodziny bądź domniemanych wrogów, przyjaciół?
tak
Powrót do góry Go down

Che Roslavets
Admin
Che Roslavets
Uruz
Rok studiów : III
Wiek : 30
Skąd : Buenos Aires
Czystość krwi : 100%
Partner : dzida
Orientacja : Hetero
Zajęcie : zajmuję się hipogryfami
Inne : starosta Uruz, zawodnik Czarnych Chimer
Liczba postów : 367
Penary : 155
Zoey Camille Coccia  N6kVAeq

Zoey Camille Coccia  Empty
PisanieTemat: Re: Zoey Camille Coccia    Zoey Camille Coccia  Icon_minitimeSro 19 Lis - 20:25



Witaj na Paracas! Niniejszym Twoja karta została zaakceptowana. Stałeś się teraz częścią naszej rodziny, dlatego nie uciekaj! Możesz za to założyć temat z relacjami, gdzie uzgodnisz powiązania swojej postaci z innymi osobami. Jeśli szukasz kogoś konkretnego dla swojej postaci, napisz post w poszukiwaniach. Pamiętaj o założeniu swojej poczty oraz indeksu studenta - te dwie rzeczy są niezbędne, abyś mógł otrzymywać listy do swojego notatnika oraz oceny. Jeśli zaś chcesz już zagrać, a nie masz z kim, zgłoś się do tematu z chętnymi do gry. Zapewne znajdziesz tutaj wątek do rozegrania! Baw się u nas dobrze i pamiętaj - cree en la magia.
Naprawdę sprawdzając kolejny Twój twór, a także znając wiele poprzednich, mogę jedynie z ręką na sercu powiedzieć, że to nowa postać, która niewątpliwie jest udana. Wiem ile pracowałaś nad samym konceptem Zośki, ale myślę, że wyszła naprawdę bardzo zacnie i ciekawa jestem jak sobie poradzi w Jeranie. Karta napisana lekko, przyjemnie się czyta, mam nadzieję, że nauczysz Venę kląć po włosku! No i co Ci mogę jeszcze napisać? Przede wszystkim, otrzymasz ode mnie przedmiot, który jest unikatowy. Wzmianka o niemożności cofania się w czasie, a także niemożliwość rozwiązywania problemów może będzie dla Ciebie, a raczej Zosi dużo łatwiejsza kiedy w jej rękach spocznie ta magiczna zabawka. Bądź grzecznym starostą!

Otrzymujesz: książkę Magiczne Wojny Świata, Zmieniacz Czasu (korzystaj mądrze!), 70 penarów
Powrót do góry Go down
https://paracass.forumpolish.com
 

Zoey Camille Coccia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

 Similar topics

-
» Zoey Camille Coccia

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 ::  :: 
Karty Postaci
 :: 
Studenci
-